Edyta i Łukasz ślubowali sobie dozgonną miłość i wierność w ciepły wrześniowy dzień w kościele parafialnym w Krzeszowie. Po całym sezonie ślubów i wesel z obostrzeniami czuć było, że to będzie prawdziwie swojskie i żywiołowe wesele – takie przez wielkie “W” i z konkretnym “przytupem”! Już od mojego przyjazdu do Młodej Pani słyszałem wielką radość w głosach zgromadzonych gości, młoda Pani nuciła sobie pod nosem i opowiadaliśmy sobie nieskrępowane żarty (znamy się z Edytą kilka lat). Tradycyjne przywitanie Młodego Pana, którego przyprowadziły dróżki, błogosławieństwo udzielone przez rodziców. Tutaj muszę wspomnieć o dwóch obrazach, które pamiętam z mojego dzieciństwa i które wisiały na ścianie u moich dziadków – Jezus i Maryja. Identyczne obrazy wisiały na ścianie u Młodej Pani. Starałem się ująć je w kadrze zarówno w czasie błogosławieństwa, jak i przy okazji wykonywania portretów Młodej Pary.
Msza święta ślubna miała miejsce w Krzeszowie. Młodej Parze błogosławił ksiądz, który jest kapelanem Beskidzkiej Grupy GOPR! Kościół w Krzeszowie niezmiennie zachwyca mnie swoim ołtarzem głównym – bogata, ale nie przesadzona, szata zdobień każdorazowo wywołuje u mnie potrzebę uwiecznienia w kadrach reportażu.
Po części “dla ducha” nadeszła pora na “część dla ciała” – przyjęcie weselne miało miejsce w lokalu Amadeusz w Osielcu, a do tańca przygrywał zespół muzyczny Tornado. Na wesele przybył też gość specjalny “kung-fu Panda”, który wywołał niemałą sensację zarówno wśród najmłodszych, jak i całkiem dorosłych gości. Wracając w nocy do domu miałem poczucie, że “było super – wszystkim życzę tak udanych imprez weselnych”.